Wiele zmieniło się na świecie od czasu uchwalenia ustawy o gatunkach zagrożonych (ESA) 50 lat temu, w grudniu 1973 roku.
Dwóch badaczy z Ohio State University znalazło się w grupie ekspertów zaproszonych przez czasopismo Science w celu omówienia ewolucji ESA i jej przyszłości.
Tanya Berger-Wolf, dyrektor wydziału Instytutu Translational Data Analytics Institute w Ohio, przewodziła grupie, która napisała na temat „Zrównoważonego, godnego zaufania partnerstwa człowiek-technologia”. Amy Ando, profesor i kierownik uniwersyteckiego Wydziału Ekonomiki Rolnictwa, Środowiska i Rozwoju, napisała na temat „Wykorzystanie ekonomii do skutecznego wdrażania”.
Berger-Wolf i jej współpracownicy napisali: „Jesteśmy w trakcie masowego wymierania, nawet nie wiedząc, co tracimy i jak szybko”. Technologia może jednak pomóc rozwiązać ten problem.
Zwracają na przykład uwagę na wartość narzędzi takich jak fotopułapki umożliwiające badanie gatunków zwierząt oraz aplikacji na smartfony, które umożliwiają naukowcom obywatelskim liczenie owadów, rozpoznawanie śpiewu ptaków i raportowanie obserwacji roślin.
Nowa technologia umożliwiła naukowcom po raz pierwszy monitorowanie populacji zwierząt i roślin na dużą skalę, powiedział Berger-Wolf, który jest także profesorem informatyki i inżynierii, ewolucji, ekologii i biologii organizmu oraz inżynierii elektrycznej i komputerowej. Jednym z wyzwań jest znalezienie nowych sposobów wyodrębnienia wszystkich informacji z nowych źródeł danych.
„Ale nawet mając te wszystkie dane, nadal monitorujemy jedynie niewielki ułamek różnorodności biologicznej na świecie” – powiedziała. „Bez tych informacji nie wiemy, co mamy, jak radzą sobie różne gatunki i czy nasza polityka mająca na celu ochronę zagrożonych gatunków działa”.
Najważniejsza, stwierdziła Berger-Wolf, jest potrzeba zaangażowania ludzi w ten proces. Technologia musi łączyć dane, łączyć różne regiony świata, łączyć ludzi z naturą i łączyć ludzi z ludźmi.
„Nie chcemy zrywać związku między człowiekiem a przyrodą, chcemy go wzmacniać” – powiedziała.
„Nie możemy polegać na technologii, aby uratować różnorodność biologiczną świata. Musi to być zamierzone partnerstwo między ludźmi, technologią i sztuczną inteligencją”.
Ando stwierdził, że ekonomia powinna być kolejnym partnerem w walce o ratowanie zagrożonych gatunków.
„Istnieje tendencja do myślenia, że ochrona zagrożonych gatunków dotyczy wyłącznie biologii i ekologii” – powiedział Ando. „Ale różne narzędzia ekonomiczne są bardzo pomocne w zapewnieniu powodzenia naszej pracy nad wdrożeniem ustawy o gatunkach zagrożonych. Nie zawsze jest to oczywiste dla ludzi”.
Na przykład badania bioekonomiczne to multidyscyplinarne wysiłki ekonomistów i biologów, których celem jest wspólna praca nad sprawdzeniem, w jaki sposób ludzkie zachowanie oddziałuje na procesy i systemy ekologiczne.
„Musimy wziąć pod uwagę efekt sprzężenia zwrotnego. Ludzie podejmują działanie, a to zmienia ekosystem, a to zmienia to, co ludzie robią” – powiedziała. „Musimy uchwycić te efekty sprzężenia zwrotnego”.
Rezultatem mogą być nowatorskie sposoby ochrony zagrożonych gatunków, takie jak modyfikacja siedlisk typu „pop-up”. Na przykład farmerzy mogą tymczasowo zdjąć płoty podczas migracji łosi, aby umożliwić im swobodne poruszanie się. Pola ryżowe mogą zostać tymczasowo zalane podczas migracji ptaków przybrzeżnych, aby zapewnić im miejsce do odpoczynku i pożywienia podczas podróży.
Możemy „wykorzystać ekonomię, aby zoptymalizować czas, lokalizację i zakres tymczasowych działań, aby zmaksymalizować ich korzyści netto dla społeczeństwa” – napisał Ando w Science.
Innym sposobem, w jaki ekonomia może pomóc, jest opracowanie polityk chroniących gatunki, zanim staną się tak zagrożone, że będą potrzebować ochrony ESA.
Powszechnym problemem jest to, że wielu właścicieli gruntów będzie musiało współpracować, aby chronić siedliska zagrożonych gatunków. Często jednak, jeśli niektórzy właściciele gruntów podejmują działania w celu ochrony gatunku, inni uważają, że nie muszą.
„Ekonomiści pracowali nad zrozumieniem, w jaki sposób możemy koordynować działania właścicieli gruntów w przypadku, gdy nie musimy wdrażać drakońskich przepisów dotyczących użytkowania gruntów, a mimo to chronić siedliska” – powiedział Ando.
„To bardzo obiecująca taktyka, która może chronić gatunki, a także obniżyć koszty, jakie ponoszą z tego powodu ludzie”.