Edgar Cervantes / Android Authority Odkąd w zeszłym tygodniu firma Google ogłosiła, że usuwa ponad 20 funkcji z Asystenta Google, próbuję zrozumieć, dlaczego jestem tak rozczarowany tym posunięciem. Nie chodzi o to, że którakolwiek z funkcji była niezbędna; Szczerze mówiąc, nie korzystałem z żadnego z nich w znaczący sposób. Nie, chodzi o samo ogłoszenie i jego znaczenie w ogólnym planie historii Asystenta Google. A jego znaczenie można podsumować jednym słowem: Chaos.Chaos. Przesadne obietnice i niedostateczne osiągnięcia. Zdezorganizowana wizja i nieskoncentrowana strategia. Zamieszanie dla wszystkich obecnych użytkowników. Nie tak można traktować konsumentów w 2024 roku. Nie wtedy, gdy Apple siedzi tam, nabiera tempa na rynku amerykańskim i staje się pierwszą marką smartfonów na świecie, a wszystko to przy jednoczesnym konsekwentnym przestrzeganiu swoich produktów i planów . Nic, co Apple ogłasza, nie sprawia, że mam wielkie marzenia, ale wszystko, co robi, sprawia, że tęsknię za tego rodzaju stabilnością i wytrwałością w ekosystemie Google.
Czy nadal wierzysz w wizję Asystenta/AI/Barda Google?
325 głosówMishaal Rahman / Android AuthorityNa poziomie czysto analitycznym i biznesowym w pełni rozumiem usunięcie tych 20 funkcji z Asystenta. Wiele z nich miało zastosowania niszowe lub było duplikatami. Jestem pewien, że Google dysponuje statystykami dotyczącymi użytkowania, dzięki którym wie, że dostęp do nich miała tylko nieskończenie mała część osób. Wyłączenie ich nie powinno mieć wpływu na większość z nas, więc pozbądź się tego, prawda?! Cóż, tak i nie. Usunięcie ich teraz to słuszna decyzja na papierze (z wyjątkiem tych nieszczęsnych nielicznych, którzy polegali na tych opcjach!), ale wysyła zły sygnał w czasach, gdy wiara w Asystenta wisi na włosku. Usunięcie tych funkcji wysyła niewłaściwy komunikat w czasie, gdy wiara w Asystenta i długoterminową wizję Google wisi na włosku. Wycofując te funkcje, Google przypomniał nam, że wszystkie te drobne, zduplikowane i bezcelowe funkcje mogły kiedyś być rozwijane i uruchamiane. Poświęcono im zasoby, ale ich błędy nigdy nie zostały naprawione. Że nigdy nie były dalej rozwijane, akceptowane, odpowiednio promowane ani pozwolono im zabłysnąć. Że jacyś menedżerowie produktu gdzieś popchnęli zespół, aby to zrobił, dostał awans i nigdy więcej do nich nie zaglądał. Zasadniczo wiadomości z zeszłego tygodnia były kolejnym przykładem wszystkiego, co poszło nie tak z Asystentem Google na przestrzeni lat.C. Scott Brown / Android AuthorityTo, co zaczęło się jako ambitny projekt, szybko nabrało rozpędu na tyle, że zmiotło jeden z najpopularniejszych wówczas produktów Google — Google Now. Potem przez kilka lat wszystko było Asystentem – tym i Asystentem – tamtym. Wokalny pomocnik Google’a był wszędzie, nawet tam, gdzie nie powinien. Zastąpił wyszukiwanie głosowe Google na naszych ekranach głównych, przejął tryb samochodowy w Mapach Google, próbował wbudować się w klawiaturę, nasze przypomnienia, listy zakupów, tryb otoczenia telefonu i – westchnienie – odważył się nawet zastąpić przycisk zasilania w naszym Telefony z Androidem! Poważnie, był taki moment, kiedy Google tak bardzo wierzył w Asystenta, że zdecydował się wynieść go o krok wyżej niż faktyczny przycisk włączający i wyłączający smartfon. Jeszcze nie skończyłem z tym. Podczas gdy Google intensywnie pracował nad Asystentem, a potem pozostawił wszystko w zawieszeniu, Apple powoli ulepsza Siri. Tymczasem Siri przez lata była pośmiewiskiem wszystkich, ale powoli stała się dobra. Nie poprzez zdobywanie miliona funkcji w ciągu jednego dnia, ale poprzez ciągłe dodawanie kilku rzeczy na raz. Nie lekceważ stabilności i trwałości. Dla porównania spójrz teraz na Asystenta Google. Przez lata prawie każdy jego aspekt został przerobiony, porzucony, ożywiony, przemianowany, a następnie ostatecznie wysłany na cmentarz Google. Pojawiło się i zniknęło ponad pięćdziesiąt małych i dużych funkcji Asystenta; to nie jest przesada, mam rachunki. I nie mówmy nawet o strategii inteligentnego domu Google, która jest równie katastrofalna jak strategia przesyłania wiadomości.C. Scott Brown / Android AuthorityPo tym wszystkim powinniśmy dogadać się z Bardem? Mówię to z całym wyczerpaniem i beznadziejnością kogoś, kto pisze o technologiach mobilnych od 16-17 lat; który przeszedł erę Nokii, Samsunga, Google’a i Apple’a; i który próbował uwierzyć w Asystenta, napisał o nim setki artykułów i kupił do własnego domu głośniki Home i Nest. Po prostu nie mogę się nadziwić Bardowi. Po prostu nie mogę się nadziwić Bardowi. Nie mogę się też ekscytować Asystentem z Bardem, Bardem z Asystentem, Pixie, Bardem z Gemini ani jakimkolwiek innym brandingiem, którego Google używa (i zmienia pół tuzina razy), kiedy naprawdę wprowadza generatywną pomoc AI dla Androida. Nie mogę się tym ekscytować, bo coraz bardziej nie ufam wizji Google – a czy w ogóle istnieje taka wizja? A może po prostu reagujemy na konkurencję? Jeśli pamiętasz, Asystent Google był reakcją na Siri firmy Apple, a Bard jest reakcją na ChatGPT. Żaden z nich nie jest oryginalnym, przemyślanym projektem z jasnym, długoterminowym planem. Wiadomości z zeszłego tygodnia kolejny raz o tym przypomniały. Czy to oznacza, że nie wypróbuję Barda, nie przetestuję go i nie użyję? Nie. Oczywiście będę z tego korzystał i o tym pisał, bo to jest to co lubię robić. Ale zaufania nie ma. Przekonanie mnie o przyszłości i wizji Barda zajmie więcej niż tylko osadzenie Barda w Wiadomościach Google (Allo się przywita). Na własny użytek przełączam się teraz między Bardem, ChatGPT i Microsoft CoPilot, podczas gdy po uruchomieniu Asystenta nie korzystałem z niczego innego. To mówi ci wszystko. Uwagi